* Z punktu Jamesa *
Czasami to mam ochotę udusić swojego szefa. Ostatnio podpisał kontrakt na jakieś gadżety da nastolatek z naszymi podobiznami. Wystawił z tej okazji bankiet i miałem przyjść z jakąś dziewczyną, która "oceni" te rzeczy z punktu kobiety. Oczywiście miałem przyjść tylko ja, bo chłopakom udało się jakoś z tego wymigać. Mi się już niestety nie udało. No ale do rzeczy. Skąd ja wezmę dziewczynę? No tak mam przyjaciółkę Mariję, ale nie sądzę,by chciała iść na jakiś nudny bankiet. Ale zawsze warto spróbować.
-Marija. Nie chciałabyś iść ze mną dzisiaj wieczorem na bankiet?- zagadnąłem dziewczynę,gdy była u nas (to znaczy u Kendalla)- To nic szczególnego tylko musiałabyś ocenić nasze nowe produkty dla nastolatek okiem dziewczyny.
-Jasne. Z chęcią pójdę.
-Naprawdę?. Dziękuję. Przyjadę po ciebie o szóstej wieczorem.- powiedziałem uradowany.
-To ja może już pójdę. Musze uszykować sobie jakąś ładną sukienkę.
-Odwieźć cię?- zapytał Kendall.
-Nie, dzięki. Koleżanka po mnie podjedzie, bo umówiłam się z nią.- odpowiedziała dziewczyna. Pożegnała się z nami i wyszła.
-Co tak na mnie patrzysz?- zdziwiłem się widząc wzrok Kenda.
-Już ty dobrze wiesz dlaczego. Nawet nie próbuj odbić mi dziewczyny.
-Odbiło ci? Jesteś moim kumplem. Nigdy bym ci tego nie zrobił.
-Tak tylko żartuje.- zaśmiał się.- Idę na spacer wziąć Foxa?
-Weź. Nie był dzisiaj na dworze.
-Marija. Nie chciałabyś iść ze mną dzisiaj wieczorem na bankiet?- zagadnąłem dziewczynę,gdy była u nas (to znaczy u Kendalla)- To nic szczególnego tylko musiałabyś ocenić nasze nowe produkty dla nastolatek okiem dziewczyny.
-Jasne. Z chęcią pójdę.
-Naprawdę?. Dziękuję. Przyjadę po ciebie o szóstej wieczorem.- powiedziałem uradowany.
-To ja może już pójdę. Musze uszykować sobie jakąś ładną sukienkę.
-Odwieźć cię?- zapytał Kendall.
-Nie, dzięki. Koleżanka po mnie podjedzie, bo umówiłam się z nią.- odpowiedziała dziewczyna. Pożegnała się z nami i wyszła.
-Co tak na mnie patrzysz?- zdziwiłem się widząc wzrok Kenda.
-Już ty dobrze wiesz dlaczego. Nawet nie próbuj odbić mi dziewczyny.
-Odbiło ci? Jesteś moim kumplem. Nigdy bym ci tego nie zrobił.
-Tak tylko żartuje.- zaśmiał się.- Idę na spacer wziąć Foxa?
-Weź. Nie był dzisiaj na dworze.
* Z punktu Kendalla *
Wziąłem smycz i wyszedłem z Foxem na spacer. Maluch bardzo się z tego ucieszył. Szedłem spokojną uliczką. W pewnym momencie natknąłem się na jakiegoś faceta. Stał na środku chodnika. Wyraźnie był zamyślony. Kiedy próbowałem go wyminąć zagrodził mi drogę.
-Chce przejść.- powiedziałem
-To masz problem.
-O co ci chodzi?- zdziwiłem się.
-O to, że masz zostawić Mariję w spokoju.
-Co? Teraz ja z nią chodzę.
-W takim razie z nią zerwij. Jasne?- powiedział i odstąpił mi drogę.- To jeszcze nie koniec.
-Lecz się człowieku.- odpowiedziałem przez ramię i ruszyłem przed siebie myśląc o tym co powiedział mi ten człowiek. Dlaczego miałem zostawić Marjię w spokoju? Kim był ten mężczyzna? Pogrążony w myślach doszedłem do domu. Była trzynasta. Carlos i Logan robili obiad, a James siedział na kanapie i grał w x-boxa. Usiadłem obok niego.
-Co jest?- zapytał.
-Nic. Zamyśliłem się.
-A od kiedy ty myślisz?- dokuczał mi Maslow. Było to chyba jego ulubione zajęcie.Nie odgryzłem się, bo chłopaki zawołali nas na obiad. Przy stole jak zwykle wygłupialiśmy się i zapomniałem o tym tajemniczym gościu. Ale jednak on o mnie nie zapomniał. Podczas jedzenia dostałem smsa od nieznanego numeru : "Zostaw ją, albo tego pożałujesz". Co to miało być? Ktoś robi sobie ze mnie żarty? A może to jacyś psychofani? Nie wiedziałem co mam o tym myśleć.
* Z punktu Jamesa *
Po Mariję byłem o 17: 55. Czekała pod domem. Jak tylko mnie zobaczyła wsiadła do mojego auta i pojechaliśmy do studia. Mój szef Gryffin bardzo ucieszył się na mój widok. Gdy wszyscy przyszli, Marija i kilka innych dziewczyn oceniały produkty, które pokazywał im Gustavo. Wszystkie były (według dziewczyn) doskonałe. Po pokazie wszyscy zajęli się sobą. Wniesiono przekąski i puszczono cicha muzykę w tle. Po godzinie wyszliśmy z sali i poszliśmy się przejść.
-Nie mówiłeś, że będzie tak nudno.- uśmiechnęła się Marija.
-Bałem się, że się wystraszysz i nie będziesz chciała przyjść.
-Spoko.- odpowiedziała i skręciliśmy, w oświetloną tylko dwiema latarniami, uliczkę. Spacerowaliśmy i śmialiśmy się dobre 20 minut, gdy nagle zza krzaków wyskoczył zamaskowany mężczyzna.
-Ręce do góry!- krzyknął kierując w nas pistoletem. Po chwili byliśmy otoczeni przez więcej takich facetów. Każdy z nich miał spluwę. Przeraziłem się nie na żarty. Marija prawe płakała i była cala roztrzęsiona. Próbowałem do niej podejść, lecz gdy zrobiłem dwa kroki w jej stronę, odezwał się mężczyzna, który wyskoczył jako pierwszy.
-Nie ruszaj się, a nic ci się nie stanie.- powiedział do mnie. Zaraz. Dlaczego TYLKO do mnie??? Po sekundzie usłyszałem strzał i wszyscy bandyci uciekli. Marija upadła na ziemię. Szybko uklęknąłem przy niej. Nie było widać żadnej rany. Odwróciłem ją na brzych i zobaczyłem jak z pleców strumieniami wypływa krew. Błyskawicznie zdjąłem z siebie marynarkę i próbowałem zatamować nią krew, jednocześnie dzwoniąc na pogotowie.
Karetka przyjechała w niecałe pięć minut, a wraz z nią trzy radiowozy policyjne. Chciałem pojechać razem z dziewczyną do szpitala, ale jako świadek musiałem zostać przesłuchany. Policja wypytywała się mnie o mnóstwo rzeczy m.in. o to czy Marija ma rodzinę. Odpowiedziałem, że ma rodziców we Włoszech (kiedyś nam o tym wspominała) i chłopaka w LA. Podałem adres Kendalla. Był prawie jej rodziną, a rodziców dziewczyny trudno byłoby ściągnąć tutaj.
* Z punktu Kendalla *
Oglądałem z chłopakami TV, gdy ktoś zapukał do drzwi.
-Otworzę.- oznajmił Carlos i wstał z kanapy. Po chwili zawoła mnie, twierdząc, że ktoś przyszedł do mnie. Razem z Loganem podszedłem do drzwi. Zaskoczyło mnie to, że w progu zastałem policjanta.
-W czym mogę pomóc?- zapytałem.
-Przyszedłem z niezbyt miłymi informacjami.
-Słucham?- powiedziałem lekko zdziwiony i zdenerwowany.
-Pańska dziewczyna została postrzelona dzisiaj o godzinie 20:37.- oznajmił funkcjonariusz. Serce mi stanęło i poczułem jak moja twarz robi się blada jak ściana. Jak to? Marija została postrzelona? Nagle przypomniałem sobie tego tajemniczego faceta i dziwnego smsa. A więc to o to chodziło. Tak miałem tego żałować.
-Gdzie ona teraz jest?- zapytał Carlos.
-Panna Marija Stone przebywa obecnie w szpitalu św. Teresy z Kalkuty. Mają panowie jeszcze jakieś pytania?
-Nie, dziękujemy- odpowiedział smutno Logan. Gdy tylko policjant wyszedł, wziąłem kluczyki od mojego auta. Chciałem natychmiast pojechać do szpitala, ale Pena mnie powstrzymał.
-Czekaj. Daj mi te klucze. Ja poprowadzę.-powiedział widząc w jakim stanie jestem. Bez słowa oddałem mu kluczyki i we trójkę wsiedliśmy do mojego samochodu.
Na miejscu byliśmy po 10 minutach. Wpadliśmy do recepcji a zarazem poczekalni. Na jednym z krzeseł siedział James. Miał spuszczoną głowę i był bliski płaczu. Podszedłem do pierwszych dużych drzwi z szybą. Prowadziły do jakiejś sali. Zajrzałem przez szybę. Zauważyłem jak reanimują Mariję. Przyglądałem się temu wszystkiemu z przerażeniem. To wszystko potoczyło się tak szybko. Miesiąc temu się poznaliśmy, a teraz moja dziewczyna walczy o życie w jakimś głupim szpitalu. Chciało mi się płakać a zarazem chciałem wykrzyczeć na cały świat jaki jestem zły. Po chwili lekarze przestali reanimować dziewczynę. Spojrzałem na EKG. Linia na maszynie była prosta. Upadłem na kolana przed salą. To był już koniec.
________________________________________________________________________________
Po pierwsze chciałam Wam podziękować za ponad 1000 wejść na mojego bloga. Jesteście kochani :*
Po drugie to mam pytanie. Podoba Wam się nowy wygląd bloga? Wiem, że często zmieniam ale jeżeli to Wam się podoba, to nie będę już zmieniała ;). Mam nadzieję, że podoba Wam się rozdział :)
-Nie, dziękujemy- odpowiedział smutno Logan. Gdy tylko policjant wyszedł, wziąłem kluczyki od mojego auta. Chciałem natychmiast pojechać do szpitala, ale Pena mnie powstrzymał.
-Czekaj. Daj mi te klucze. Ja poprowadzę.-powiedział widząc w jakim stanie jestem. Bez słowa oddałem mu kluczyki i we trójkę wsiedliśmy do mojego samochodu.
Na miejscu byliśmy po 10 minutach. Wpadliśmy do recepcji a zarazem poczekalni. Na jednym z krzeseł siedział James. Miał spuszczoną głowę i był bliski płaczu. Podszedłem do pierwszych dużych drzwi z szybą. Prowadziły do jakiejś sali. Zajrzałem przez szybę. Zauważyłem jak reanimują Mariję. Przyglądałem się temu wszystkiemu z przerażeniem. To wszystko potoczyło się tak szybko. Miesiąc temu się poznaliśmy, a teraz moja dziewczyna walczy o życie w jakimś głupim szpitalu. Chciało mi się płakać a zarazem chciałem wykrzyczeć na cały świat jaki jestem zły. Po chwili lekarze przestali reanimować dziewczynę. Spojrzałem na EKG. Linia na maszynie była prosta. Upadłem na kolana przed salą. To był już koniec.
________________________________________________________________________________
Po pierwsze chciałam Wam podziękować za ponad 1000 wejść na mojego bloga. Jesteście kochani :*
Po drugie to mam pytanie. Podoba Wam się nowy wygląd bloga? Wiem, że często zmieniam ale jeżeli to Wam się podoba, to nie będę już zmieniała ;). Mam nadzieję, że podoba Wam się rozdział :)
Całusy
Schmidt<3r
Wow na końcu aż mi się smutno zrobiło o i myślę że następny podasz szybciej
OdpowiedzUsuńZatłukę cię, wiesz? A wiesz za co? Odmówiłaś mi przyjemności! Mi, fanki seriali medycznych! Czemu nie opisałaś jak reanimowali? No czemuuuu!!! Dobra, już nie jęczę. Wielka strzykawo, wkrocz do akcji! Rozdział świetny! Czekam na nn!
OdpowiedzUsuńJak to??? Czemu ona umarła?? :'(((
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, ładny wygląd :D
Czekam na nexta :D
Wow ... ale rozdział ... !!!! S .U . P . E . R
OdpowiedzUsuńJest świetny. W takim momencie. Chcesz, żeby mnie ciekawosć zżarła? Czekam na nexta :* xo
OdpowiedzUsuńNiezłe... :)
OdpowiedzUsuńTo było świetne o i proszę daj niż następny rozdział bo umieram z ciekawości co z mariją
OdpowiedzUsuńWow rozdział jest cudowny:* i wygląd bloga też jest spoko :d a i dodaj już ten rozdział proszę bo się doczekać nie mogę :/
OdpowiedzUsuńDzisiaj postaram się dać ;)
Usuń