Music

niedziela, 16 lutego 2014

Miłosne narty

*Z punktu Kendalla*

  Przez ostatnie dwa tygodnie, całe dnie spędzaliśmy w studiu. Szef nie dawał nam odpocząć nawet w weekend. Właśnie byliśmy w trakcie nagrywania nowej płyty BTR. Reżyser ciągle chciał nas widzieć na planie 5 sezonu Big Time Rush, a w między czasie, było mnóstwo sesji zdjęciowych, wywiadów itp. itd. Byłem tak zapracowany, że nie miałem czasu dla swojej dziewczyny.  Byłem na siebie zły, że nie spędziłem z Mariją nawet Walentynek. Postanowiłem jej to wynagrodzić i pomyślałem, że ja, Marija, James, Logan i Carlos, pojedziemy razem w góry. Moja dziewczyna będzie zadowolona, a mnie i chłopakom przyda się trochę odpoczynku, od tej codziennej gonitwy.
  Wszyscy już się spakowaliśmy, tylko Logan, jak zwykle był jeszcze w proszku.
-Logan pospiesz się!- poganiał go Carlos.- Za dwie godziny mamy samolot, a musimy jeszcze podjechać po Mariję.
-Już idę. Tylko spakuje narty.- odparł Henderson i po chwili był gotowy. Kierowca zamówionej taksówki spakował nasze walizki do bagażnika i po paru minutach jechania znaleźliśmy się pod domem mojej dziewczyny.Kierowca również spakował jej bagaże i ruszyliśmy na lotnisko.
  Po godzinie lotu, byliśmy na miejscu. Z lotniska od razu poszliśmy do luksusowego hotelu, w którym mięliśmy zarezerwowane pokoje.
-Dzień dobry- Carlos zwrócił się do recepcjonistki.- Mięliśmy zarezerwowane dwa pokoje na nazwisko Pena.
-A tak, już podaje klucze- odparła pani z recepcji i podała nam dwa kluczyki z numerami 111 i 112.
-Za piętnaście minut widzimy się przed hotelem i idziemy na stok- oznajmił James i poszliśmy do swoich pokoi.
  Wszedłem razem z Mariją do naszego pokoju i od razu rozpakowaliśmy nasze walizki, po czym moja dziewczyna zaczęła się szykować do wyjścia na stok.
-Nie idziesz z nami?- zapytała, widząc, że schowałem narty do szafy.
-Nie mogę- odparłem- Mam do załatwienia kilka spraw. Poradzicie sobie beze mnie.
-Obiecałem, że nauczysz mnie jeździć na nartach.- nalegała.
-James cię potrenuje. Jeździ lepiej ode mnie.
-No niech ci będzie. Ale jutro już pójdziesz z nami?
-Oczywiście.- uśmiechnąłem się i dałem jej całusa w policzek.

*Z punktu Mariji*

  Zeszłam na dół i dołączyłam do czekających przed hotelem Jamesa, Logana i Carlosa.
-Gdzie Kendall?- zapytał Pena.
-Ma do załatwienia kilka spraw i nie idzie z nami.- uprzedził mnie James. Spojrzałam sie na niego podejrzliwie.
-Ty coś wiesz. O co chodzi z tymi "sprawami do załatwienia"?
-Nie patrz tak na mnie. Ja nic nie wiem.- bronił się Maslow. Odpuściłam, bo wiedziałam, że jak to tajemnica to choćby się waliło i paliło, to i tak nic nie wygada.
-Chodźcie już- poganiał nas Carlos.- Chyba jakieś Rushers nas zobaczyły.
Po tych słowach całą czwórką ruszyliśmy w kierunku stoku narciarskiego. Po kilku minutach znaleźliśmy się przy kasie i Logan wykupił pakiet na tydzień dla nas wszystkich.
-Dobrze. Załóż narty- powiedział James, gdy Carlos i Logan poszli na wyciąg. Zrobiłam o co poprosił, a on kontynuował nauczanie. 
- Teraz odepchnij się i spróbuj zjechać kawałek.
Zrobiłam o co prosi, lecz nie pojechałam nawet 5 metrów, bo od razu wywróciłam się do tyłu. Zauważyłam jak Henderson i Pena, którzy zjechali z góry śmieją się ze mnie. Gdyby wzrok mógł zabijać, to obaj leżeliby już trupem.
-Nie obrażaj się.- powiedział Maslow widząc moją minę, ale również nie mógł powstrzymać śmiechu.-Każdy ma na początku problem. Jak się nauczysz to będziesz jeździć lepiej ode mnie.
Posłuchałam jego rady i znowu spróbowałam zjechać i tym razem poszło mi o wiele lepiej. Zjechałam całe 6 metrów.
  Po godzinie nauki miałam dość. Nogi strasznie mnie bolały. Logan chyba to zauważył.
-Idziemy już?- Zapytał Henderson.- Tutaj niedaleko jest kawiarnia. Rozgrzejemy się przy kawie.
-Dobry pomysł.- przyznałam i ruszyliśmy w kierunku kawiarni.
  Osiedliśmy przy stoliku obok okna, a kelner od razu do nas pot rzedł. 
-Czego państwo sobie życzą?- zapytał kelner.
-Poprosimy cztery kawy latte- odpowiedział Carlos.
-Zaraz podam do stolika- odparł pracownik kawiarni i odszedł. Cały czas chłopaki się wygłupiali i nie mogłam wypić kawy, bo ciągle się śmiałam.
-Chodźmy już- zakomunikowałam po pół godzinie wygłupów.
-A co? Za Kendallem się stęskniłaś?- droczył się ze mną James.
-Może...- odparłam
-Co my ci już nie wystarczymy?
-Będziemy się tak przekomarzać, czy pójdziemy?- zirytowałam się.
-No już nie denerwuj się. Carlos idziesz z nami? -zapytał się Maslow widząc zamyślonego Carlita.
-Wracajcie beze mnie. Chyba zauważyłem fajną laskę.- rzucił Pena.
-Hahaha- roześmiałam się- To powodzenia.
Wróciliśmy do hotelu. Od razu poszłam do pokoju mojego i Kenda.
  Gdy weszłam do pokoju od razu zauważyłam pięknie wystrojony salon. Na stole stały same moje ulubione potrawy, oraz bukiet kwiatów i świeczki. 
-Kendall?-zawołałam chłopaka z uśmiechem na ustach. Nikt się nie odezwał więc postanowiłam zobaczyć czy nie ma go w kuchni...
___________________________________________________________________________________

Mam nadzieję, że się podobało ;) Zapraszam również na mój drugi blog ;) http://amazinghorses111.blogspot.com/






4 komentarze:

  1. Ciekawy rozdział, czekam z niecierpliwością na kolejny
    Zapraszam do mnie xx
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Najlepsze w całym opowiadaniu: "-A co? Za Kendallem się stęskniłaś?- droczył się ze mną James.
    -Może...- odparłam
    -Co my ci już nie wystarczymy?" Rozbiłaś mnie tym...
    Notka świetna! Czekam na nn!

    OdpowiedzUsuń
  3. hahaha no nieźle oby tak dalej

    OdpowiedzUsuń